23.10.21

najlepsza-najgorsza przyjaciółka

 Znamy się od dawna, choć oficjalnie jej imię poznałam dopiero cztery lata
temu. Jednak śmiało mogę powiedzieć, że wytrwale towarzyszy mi od szesnastego roku życia i czuje się ze mną coraz swobodniej. Czas spędzony razem w końcu zobowiązuje i pozwala na poznanie wszystkich stron związanych z prowadzeniem danej przyjaźni, prawda?

Będę więc szczera – poznałam wszystkie możliwe złe strony tej znajomości. Muszę być szczera i powiedzieć również, że ta przyjaciółka jest jedną z najwierniejszych a zarazem najbardziej toksycznych w jakie miałam okazję zaangażować się w moim życiu. Ta znajomość wpływa bardzo mocno na relację z innymi. Przypomina o sobie zawsze w chwili, gdy jest dobrze i skrupulatnie rujnuje wszystko co udało mi się zbudować na zdrowych zasadach.

Poznając moją najstarszą przyjaciółkę, wszyscy inni uciekają, woląc trzymać się z daleka. Bo to wariatka jakaś, w obecności, której nie da się normalnie funkcjonować. Jest nachalna, jest uparta, wpływa na sposób myślenia, nie znosi sprzeciwów. Łatwiej jest uciec. I muszę przyznać tutaj rację moim towarzyszom – sama też najchętniej bym od niej uciekła i zamknęła drzwi na wszystkie możliwe spusty. Dlaczego więc tego nie robię, ktoś zapyta.

Gdybym miała zliczyć ile razy próbowałam, nie dałabym rady zmieścić tego wszystkiego na palcach obu dłoni. Gdybym miała powiedzieć ile razy sądziłam, że już się udało, sytuacja wyglądałaby tak samo. Był czas w którym myślałam, że poznanie jej imienia, pozwoli mi poznać ją lepiej i panować nad tym wszystkim o wiele bardziej. Wiecie, jak z demonem. Poznajesz jego imię i wypędzasz w cholerę. Drodzy egzorcyści, to jedna z największych bujd jakie słyszałam. Chociaż może przez pierwsze miesiące po poznaniu jej imienia, znalazłam kilka sposobów na opanowanie jej zapędów, to każdy z nich okazał się krótkotrwały.

Kiedy już myślałam, że jest dobrze i panuję nad swoim życiem w 99 procentach, nagle bach!

Moja przyjaciółka wróciła, przywalając mi niemal młotem. Zniszczyła wszystko co zrobiłam w chwilach gdy nie było jej obok i podarła w drobne strzępy wszystkie moje starania.

I tak walczymy sobie od kilku lat. Czasami przypomina to przeciąganie liny. Ja przegrywam częściej niż ona. Ale jestem uparta. I mimo że drużyna po mojej stronie liny staje się coraz bardziej uboga to ja nadal wstaję i walczę o wygraną.

Czasami zastanawiam się, która z nas wygra całą wojnę.

Ale csiii, o tym lepiej nie mówić głośno.

16.4.20

* * *


znowu gram w zielone
zielonego szukam i w zielonym tonę
próbując wyciszyć wszystkie swoje lęki
wszystkie paranoje

chwytam szczęście w dłonie
z dziecięcą nadzieją znów daję się ponieść
tym wszystkim marzeniom

znów chowam je w Tobie